O miłości, tylko żeby nie było zbyt infantylnie, czyli motyle szczątki

O miłości, tylko żeby nie było zbyt infantylnie, czyli motyle szczątki

Dzisiaj nazbyt refleksyjnie... w poszukiwaniu straconego czasu. Podobno ludzie, którzy ciągle coś przemyśliwują, analizują, często uciekają się do pisania. Wstałam, w spokoju wyprawiłam młodszego do zerówki, starszego do szkoły, mąż zrobił pyszną kawę i śniadanie, zawsze robi śniadanie, i dotarło do mnie, że jestem szczęściarą, że mam tą swoją połówkę jabłka, w którą psychologowie nie każą wierzyć. Do tej pory zdarza mi się, że kiedy myślę o mężu coś łazi mi w brzuchu. Pewnie jakieś pozostałości po motylach, motyle szczątki. :)

 

Jak wyrazić to, co się czuje?


Jesteśmy parą odkąd sięgam pamięcią. No dobra, przesadziłam. Jesteśmy razem 17 lat, znamy się ciut dłużej, a zaobrączkowaliśmy się 14 lat temu. W nasze małżeństwo włożyliśmy kawał dobrego życia. Kawał solidnej roboty. Zawsze czuliśmy się ze sobą dobrze i mam nadzieję, że to uczucie będzie nam towarzyszyło do końca. Chciałoby się mieć tę pewność, że ta druga osoba będzie na zawsze, że jak przyjdzie starość też będziemy czuć tę wiosnę w sercu. Chcę wierzyć, że pozostaniemy dla siebie ziemskimi Aniołami. Żyjemy razem prawie dwie dekady. Trzeba świadomie zakasać rękawy i dbać o to szczęście dalej. Przecież nic nie trwa wiecznie.

Niestety nie na co dzień trafia się szóstkę. Ale można trafić! I w totka. i w miłości. dlatego twierdzę, że zakochanie może trwać dłużej niż walentynki. M. Czubaszek

Miłość góry przenosi, z drugiej jednak strony nic tak nie potrafi człowieka upokorzyć, przytłoczyć i sponiewierać jak drugi, najbliższy mu na ziemi człowiek. Gdybym miała układ z Bogiem, umówiłabym się z nim, że zabiera ode mnie te głupie godziny i dni, kiedy wszystko było ważniejsze od tego drugiego człowieka i daje mi je na nowo, jako gratisowy pakiet do życia. Często honor i przekora biorą górę nad ideałami, przykazaniami, wewnętrznym ładem. Jeżeli zdecydujemy się na bycie ze sobą, w związku, w małżeństwie, musimy ciągle uczyć się siebie, dokładać do wspólnego pieca, słuchać, rozmawiać, być. Stale się boję, że przegapię jakiś zły moment, że stary łeb nie dostrzeże na czas zagrożenia. Że pozostaną jakieś niewyjaśnione rzeczy, które później tak się skomplikują, że trzeba będzie dać sobie po mordzie. I to ze strachu przed własnym cierpieniem często nie dajemy sobie szans. Ale przecież nikt z nas też nie chce, żeby miłość była poszatkowana jak kapusta...

Na pewno łatwiej zakrzyknąć: "Idź do diabła i rozbij sobie nos" zamiast budować dzień po dniu przez całe życie swoją miłość - ale kiedyś w porze odpływu zostajemy śmiertelnie samotni, gdy braknie jednego człowieka, który rozumiał bez słów nasze świnkowe pochrząkiwanie. "Sztuka kochania" M. Wisłocka

Można tyle rzeczy poprawić... W końcu dorastamy, mężniejemy, nabieramy doświadczenia i stajemy się mądrzejsi. Powinno to przychodzić z automatu. Nie ma nic przyjemniejszego od okazywania miłości. I pomyśleć, że są takie małżeństwa, w których małżonkowie nie kochali się ze sobą od lat. Bo już siebie nawzajem nie pociągają, nie mają odwagi, są za starzy. Potem kobiety mają te swoje menopauzy, mężczyźni przechodzą kolejne kryzysy. I poza dziećmi i/lub kredytem niewiele ich łączy. Dramat! A przecież wszystkie historie miłosne na początku mają wspólny mianownik: wielką miłość. O szczęście trzeba dbać i je pielęgnować. Szukać wewnątrz siebie, wewnątrz małżeństwa. Szczęście na zewnątrz to ułuda.

Zobaczcie tylko, jak ważna jest rozmowa. Każdy najmniejszy szczegół może stać się zaczątkiem jakiejś twórczej dyskusji we dwoje. Trzeba mówić, dużo mówić, opowiadać, śmiać się, żeby tylko nie było głupiej ciszy, odbijającej się echem od ścian w sercu. Brak rozmowy stanowi o tym cholernym końcu, o oddaleniu się od siebie, o przegranej. 

Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś. "Mały Książę" Antoine de Saint-Exupery

Zapomniałabym o przyjaźni. Tak, jesteśmy przyjaciółmi. Przyjaźń i zaufanie budują cały fundament, podstawę każdego związku. Jesteśmy sobie potrzebni, nie tylko jako małżeńtswo, ale też jako przyjaciele. Nie wyobrażam sobie związku bez przyjaźni, życzliwej, wiernej osoby. Zawdzięczamy sobie nawzajem wiele dobrego. Wdzięczność, czy ktoś to jeszcze praktykuje? Samo słowo wydaje się takie patetyczne i staromodne.

Jakiś czas temu przeczytałam "Spóźnionych kochanków" Williama Whartona. Niekonwencjonalna lektura, muszę przyznać. I zdałam sobie sprawę z bogactwa uczuć, emocji jakie są we mnie i jak łatwo mogę te uczucia stracić, zaprzepaścić, uśpić. Książka o magicznej, subtelenej miłości dwojga, otwiera oczy na wiele...

PS Kocham Cię.

O Blogu

Mój minimalistyczny blog o tym, że w życiu potrzebna jest równowaga! O tym, co mnie najbardziej inspiruje, co napędza. O spójności, intuicji i zgodzie na bycie sobą. O pasji niosącej radość. Lekko o sekretach motywacji. O relacjach. Trochę o modzie. Co nieco o jedzeniu. Nic o polityce. Swojski rozdział o podróżach. Wszystko w odniesieniu do Slow Life. Trochę też o tym, co mnie nie obchodzi i do szczęścia mi nie jest potrzebne. Zapraszam. Ewa