Terapeutyczna moc 30 minut

Terapeutyczna moc 30 minut

Biegam od niedawna. I właściwie na tym powinnam zakończyć ten wpis. Moje doświadczenie sportu w życiu jest znikome.

Nie mogę pochwalić się medalami, osiągnięciami, czy chociażby nabytymi umiejętnościami. Tym bardziej jestem dumna, że w końcu ruszyłam tyłek. Planowałam 2 lata. Udało się! Zamiast kolacji idę biegać, dobrowolnie, bez przymusu i z radością. Tak trochę frywolnie i bez zbędnej napinki zakładam dres, wskakuję w buty i nie ma mnie...nie ma...

Truchtam na dystansie 4 km. Potem czuję MOC i pragnienie, żeby znowu pobiec. Uwielbiam chłód i powiew wiatru na policzkach. Wracam opętana i szczęśliwsza. Moje 30 minut. Mój slow jogging (nawet nie wiedziałam, że istnieje takie określenie).

Nie jestem rannym ptaszkiem, dlatego najczęściej biegam wieczorem. Rano mam spowolnione tempo, nogi jak u słonia i puuustkę w żołądku, a nie wyobrażam sobie wstawać dużo wcześniej, żeby coś przekąsić. Wieczorem czuję, jak spływa po mnie cały dzień, myślami jestem gdzie indziej, nic nie planuję, bo nie muszę. Ja się męczę, a mój mózg odpoczywa po całym dniu. Takie to proste. Właściwie samo bieganie jest banalne. Nie wiem, czy jest to etap zauroczenia, czy już zakochania. Czas pokaże.

Czy mam jakieś Rady dla Ciebie?

Zdecyduj się w końcu i pobiegnij! Trzymam kciuki :)

O Blogu

Mój minimalistyczny blog o tym, że w życiu potrzebna jest równowaga! O tym, co mnie najbardziej inspiruje, co napędza. O spójności, intuicji i zgodzie na bycie sobą. O pasji niosącej radość. Lekko o sekretach motywacji. O relacjach. Trochę o modzie. Co nieco o jedzeniu. Nic o polityce. Swojski rozdział o podróżach. Wszystko w odniesieniu do Slow Life. Trochę też o tym, co mnie nie obchodzi i do szczęścia mi nie jest potrzebne. Zapraszam. Ewa